Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie broby na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie broby na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie broby na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kudlaty_bytom Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łysy Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicze Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
NICO DRAG Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
NICO DRAG Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
NICO DRAG Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
179274_1449834468 Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby wyĂŚwiczony Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby wyĂŚwiczony powolny Lopez Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby powolny Lopez obsÂługiwany przez Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
NICO DRAG Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby powolny Lopez obsÂługiwany przez miĂŞtki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Beti Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby powolny Lopez obsÂługiwany przez miĂŞtki spawacz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 22 Września 2005 Udostępnij Opublikowano 22 Września 2005 DÂługoœÌ siĂŞgneÂła wreszcie rozporka (dalej bez zbereznych), a ÂłyÂżka na to "niemoÂżliwe", a jednak byÂł tak dÂługi jak wĂŞdka na rekina ludojada-ktĂłrym byÂł(ÂżarÂłacz biaÂły), ale caÂłkiem zielony niczym glut wypÂływajÂący z jego prawej nogawki porciÂątek, wyskoczyÂł jak gumka z majtek dÂługi i obÂślizgÂły parasol koloru pomidorowego blondu. Papa Smerf wraz ze ÂŻwirkiem i Muchomorkiem poszli krĂŞtÂą autostradÂą do nieba po browarki na nocnÂą aleje. Po drodze spotkali niesamowitego zajefajnego zielonego bardzo miÂłego jelenia ryczÂącego do ksiĂŞÂżyca, ktĂłry ÂświeciÂł jak psu jajka wielkanocne skrobane w piĂŞkne artystycznie pokrĂŞcone colsztoki i waserwogi rysowane blajsztiftem. Historia ta naszczeÂście zmiersa ku koĂącowi, gdyÂż Admin zaczyna palce maczaĂŚ w tej opowieÂści ale my damy rade, nie damy siĂŞ i bĂŞdziemy pisali az sie komuÂś coÂś zasieje we Âłbie. Pokonamy i zgwalcimy wszystkie ROZEBRANE Mandaryny a potem zobaczymy ciemnoœÌ,ktĂłra nastaÂła po przejÂściu tajfuna PINKI zabierajÂąc ze sobÂą wszystko i wszystkich napotkanych policjantĂłw razem z komendantem i jego ekipÂą upoÂśledzonych bezmĂłzgich yetti. Po tym katakliÂźmie nastaÂła bÂłoga dla motomaniakĂłw cisza, poniewaÂż PINKI odeszÂła w sina dal. Ruszyli stĂłg siana z ktĂłrego wyskoczyÂły bardzo naga Mroofka i Szalonaanka ktĂłre taĂączyÂły na rurce aparaturce wyginajÂąc swe sexowne ciaÂła.Po taĂącu i ró¿aĂącu powoli udaÂły sie do Nico aby ukoiĂŚ samicze popĂŞdy koĂączÂące sie rozdygotanymi nogami i poÂśladkami i cycuszkami na ktĂłrych trzymaÂł wszystkie swoje oÂślizÂłe i mokre sproÂśne myÂśli . O Âświcie stanoÂł na balkonie i wywiesiÂł swego przyjaciela kĂłry przeszkadzaÂł mu w konsumpcji dziewczyn z form, ktĂłre bawiÂły siĂŞ jak dzieci w piskownicy starego Dzima PuszczajbÂąka pochodzÂącego z Pierdziszewa Dolnego. ZabraÂł siĂŞ za rozpowszechnianie czasopism zawierajÂących ochydne, paskudne,odraÂżajÂące emotikony w katamaranach ktĂłre nie lubiÂą motomaniakĂłw,co przejawia siĂŞ w sposĂłb karygodny dla piszÂących tÂą opowiastke wspaniaÂłych i wyjatkowych psycholi, ktĂłrym tylko jedno oko i rĂŞka wĂŞdrowaÂły gdzie popadnie to po pale to po dupie aÂż dotarÂła do tajemniczego zakamarka zwanego przez niektĂłrych tajemniczym i peÂłnym niepodzianek katafalkiem. NastĂŞpnie po pozbyciu siĂŞ trÂąbki zacz¹³ dymaĂŚ w organki aÂż mu gaÂły zzieleniaÂły i puÂściÂł kupon w duzego lotka, a byÂła kumulacja kumulacji po powtĂłrnej kumulacji ktĂłra wszystkim napaleĂącom poprzewracaÂła w majtach smrodki wanienne i bagienne oraz podkoÂłderniki zajadliwe . Po losowaniu najbrzydszego oraz najbardziej ÂśmierdzÂącego numerka pan prowadzÂący postanowiÂł objechaĂŚ palcem wszystkie krzywe wzgĂłrki jej doÂłkĂłw w policzkach, a takÂże ukryte w najmniej spodziewanych miejscach imtywnych oraz nosie kozy wysokogĂłrskiej rasy w kropiki bordo dupa. NastĂŞpnego krupnioka opiekaÂł na ruszcie zapalniczkÂą z ÂŻabki na mokrym dachu katamarana. Niestety nadeszÂł noc,ciemna i glucha jak sznurek z lewego a moÂże prawego zlewozmywaka, letko przezartego brunatna rdza rury wydechowej od mego Âżaka w stodole stojÂącego niczym czÂłonek Samoobrony na barykadzie w Âśrodku swego niewielkiego pianinka i lejÂącego gnojĂłwkÂą kalosza mej babki. PoruszajÂąc wargami w niemym grymasie niesmaku kiszonych ogĂłrkĂłw wydobyÂł z czeluÂści odrobiny sterego muchomora bez Âżwirka ale z papÂą smerfem i SmerfetkÂą zasadziÂł kopa w kanister wielki jak morda jeÂża podczas degustacji winka marki winko. CiÂągnÂąc szybko aczkolwiek powoli, delektujÂąc siĂŞ aczkolwiek chlejÂąc jak oszalaÂły wypuÂściÂł ptaszka z klatki i poszedÂł na drzewo siĂŞ powiesiĂŚ. NastĂŞpnie spadÂły wszystkie liscie z sosny rosnÂącej tak dÂługo, Âże najstarsi gĂłrale zapuÂścili trzecie brody na plecach a gĂłrolki zgoliÂły wÂłosy na dupach i zawyÂły donosnie niczym mysz na widok KudÂłatego. NastĂŞpnego ranka wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu gumisiowych jagĂłd i zaginionego sztyla od wielkiego tajemniczego czarnoksiĂŞÂżnika. Po drodze natchneli siĂŞ jednak na historia o krĂłlewnie pizdolonie co dawala pÂączki za darmo i nie tylko za darmo ale i za okazaniem naleÂżytego obycia ze sprzĂŞtem do produkcjii jajek z BiaÂłorusi oraz Ukrainy. Zadowolone towarzystwo wgramoliÂło siĂŞ do puszki Pandory zawierajÂącej same badziewie zwane badziewiem leppera, ktĂłry to pipcy jak cholera i durnoty opowiada gdzie wpadnie. Po takim czymÂś wyluzowaÂły i daÂły siĂŞ pochajaĂŚ w beczce ogĂłrkĂłw kapiszonowatych z koperkiem i mafefkom a nastĂŞpnie ukazaÂły swe prawdziwe oblicza baby zdeprawowanej i niepoprawnej nimfomanki ktĂłrej tylko dogodziĂŚ umiaÂłby powolny Lopez obsÂługiwany przez miĂŞtki spawacz ze stoczni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.