Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łysy Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orke Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sean Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kudlaty_bytom Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
179274_1449834468 Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łysy Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
179274_1449834468 Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Łysy Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kudlaty_bytom Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego tranzystora Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rossi.46 Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego tranzystora .NA duzy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kudlaty_bytom Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego tranzystora .NA duzy taboret Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rossi.46 Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego tranzystora .NA duzy taboret stanoÂł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
fdsfdsfsdfsdfsdfsdfsd Opublikowano 4 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 4 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego tranzystora .NA duzy taboret stanoÂł i pomysÂłaÂł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Bogas Opublikowano 5 Października 2005 Udostępnij Opublikowano 5 Października 2005 Powolnym suwem wnikn¹³ g³êboko w miĂŞciutkÂą ceg³ê i rozpocz¹³ penetracje rozkosznych dÂługo nieodwiedzanych zakamarkĂłw jej rury wydechowej aby mogÂła wilgotnÂą i rozgrzanÂą smo³¹ podnieciĂŚ swĂłj piekielnie napalony zawĂłr bezpieczeĂąstwa. Po takim zabiegu nasmarowaÂł wazelinÂą wylot wydechu aby spaliny ÂślizgaÂły siĂŞ jak po brzytwie powodujÂąc tym samym ostre turbulencje ¿¹³¹dkowe objawiajÂące siĂŞ zachmurzeniem pola widzenia. I dziĂŞki temu jest rozbudzona jak pĂŞdzÂący konik wbiÂła siĂŞ jak dzik w dziuplĂŞ z truflami z NiderlandĂłw, ktĂłre smakowaÂły jak pieczony gumiok w gazecie "wybiĂłrczej" ze ÂślÂąska opolskiego.AÂż pewnego perwersa zdziwiÂła bulwiasta naroÂśl na garbie hipopotama z malinowym sadzie gruszkami obsypanego kraba Âślimoka pedziwiatra , ktĂłry wÂłasnie Âślamazarnie na swĂłj sposĂłb lizaÂł bociana po prawym uchu dzbanka bez ucha ale z nosem i jednÂą rĂŞkÂą drapal sie po jajkach na miĂŞkko a moÂże sadzonych na boczku pod drzewkiem malinowym. Dodawszy odrobinĂŞ curry zasmakowaÂł pierwszego bananowego soku i powstaÂł mĂŞtlik pĂŞtlik i srutututu pĂŞczek drutu sznurkowego miedzianego powlekanego poimprezowym pawiem bez ogona i jednego paznokcia u spacyrszczoka . Kurde ten tego cosik popipcyli galaretkĂŞ ze ÂśmietanÂą z biedronki az im kichy wykrĂŞcaÂło na wszystkie winkle jak na Salmopolu albo innej francowatej dró¿ce w puszczy na saharze B³êdowskiej koÂło brodzika Indyjskiego pod puszczÂą AmazoĂąskÂą w gĂłrach nizinnych Zimbabwe i Mozambiku jechaÂł.... brummm brummmm brummmmm az wpierdzieliÂł w gumowe drzewo na saharze zÂłomiarzy seksomaniakĂłw ze ÂślÂąskiego 4um, tak, Âże aÂż dym z kity poszedÂł.I potem sie obudziles i byles caly spocony a dr¹¿ek znowu w Âłapie dr¿¹cej jak Bogas na swym Junkersie, przeÂścieradÂło poplamione mixolem i nie tylko kredki,gumka, o³ówek no i pĂŞdzelek, noÂżyczki i klej umoczone byÂły w kiblu peÂłnym pÂływajacego kij wie czego! WysuszyÂł w nieznanym kierunku studiĂłw i zyli dlugo i szczesliwie . Ale to nie koniec tej podrĂłzy i przygody wciaÂż byÂł mÂłody mÂądry ale juz dzieciaty i skoĂączony dureĂą. Nie poddawaÂł siĂŞ walczyÂł jak pataÂłach z Gogolina z KarolinkÂą z lasu ÂŻacholeckiego gdzie grasuje rozbĂłjnik Andres z rozbĂłjniczkÂą donioczkÂą ktĂłra ma coÂś takiego w sobie Âże zawsze jak siĂŞ jÂą widzi to sie krzywi morda a dupa cierpnie niemiÂłosiernie.Zobaczywszy z daleka to dziwadÂło zapiszczaÂł jak tygrys o zarcie podczas srania na kaktusie kolec jebnol go w dupe pasiastÂą.OctknoÂł siĂŞ dopiero w poprawczaku jak mu gwintowali wielkiego oczojebnego, w kropki wypicowanego i ÂświecÂącego siĂŞ jak psu jajka na wiosnĂŞ podczas pierwszych mrozĂłw na Antarktydzie nochala .Kiedy ponownie mrugn¹³ oczami niebiosa rozstapiÂły siĂŞ i wylazÂło Âłokropne cosik z wÂłosamin narzuconymi trendem przez ramiĂŞ dÂźwigu i rozrywanymi ketami z alumunium aby pogroziĂŚ mu wielkim bumerangiem i krokodylem z powodu jego ÂłowÂłosionej pawianicy, ktĂłrÂą wyÂłonaczyÂł na blacha keiksĂłw serowych z synfem i makiem czerwonym, a nie bo niebieskim albo i mielonym ale napewno nie ÂśmierdzÂącym czymÂś takim, Âże staje okoniem w poprzek dwunastnicy i odbytu. Po ciĂŞÂżkim poranku nastaÂło pikne ale zdupczone skuli poranka przedpoÂłednie w kierego nadejÂście nie wierzyÂł! Wzi¹³ dzieciaki na pukel i poczÂłapaÂł do kibla uwolniĂŚ orkĂŞ na ugorze.Jak juÂż siĂŞ uwinoÂł ze sznurkiem ze splotu to zostaÂł napadniĂŞty przez wielkiego tranzystora .NA duzy taboret stanoÂł i pomysÂłaÂł ptasim mĂłzgiem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.